- Przepraszam. Nie
chciałam cię urazić. Ale to prawda. - Zakończyła spoglądając
mu w oczy. Powiedzenie tego wszystkiego wiele ją kosztowała. Tak
naprawdę czuła coś zupełnie odwrotnego, jednak w tej chwili
właśnie to wydawało jej się właściwe. Nie chciała go do
niczego zmuszać, sprawiać, żeby czuł wobec niej jakiekolwiek
zobowiązania po tym, co stało się poprzedniego wieczoru. Zwłaszcza
po tym co usłyszała od Mirki.
Po chwili po prostu wyszedł bez słowa.
Odwróciła się z powrotem do okna i oparła rękami o kredens, przymykając oczy, w których powoli zbierały się łzy. Tak długo, może nie do końca zdając sobie z tego sprawę, marzyła o tym wszystkim, a teraz sama to odrzucała. To nie był ich czas. A może ich czas miał nigdy nie nadejść?
- Maju.. - W drzwiach kuchni pojawiła się jej matka. - Wszystko w porządku? Pan Paweł tak nagle wyszedł... - Spojrzała pytająco na dziewczynę.
- W porządku. - Odpowiedziała od razu. - Pójdę się położyć. - Wyminęła kobietę i wyszła z pomieszczenia. Zamknęła się w sypialni i położyła na łóżku, wtulając w poduszkę. W tej chwili zwaliło się na nią zbyt dużo. Śmierć ojca, Paweł, matka... Zgodziła się z nią spotkać, nawet poprosiła, by została na noc, jednak nie potrafiła o niej pomyśleć jak o swojej mamie, której nigdy nie miała. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek zdołają odbudować swoje relacje. Przymknęła powieki, spod których powoli wydostały się pojedyncze łzy.
Po chwili po prostu wyszedł bez słowa.
Odwróciła się z powrotem do okna i oparła rękami o kredens, przymykając oczy, w których powoli zbierały się łzy. Tak długo, może nie do końca zdając sobie z tego sprawę, marzyła o tym wszystkim, a teraz sama to odrzucała. To nie był ich czas. A może ich czas miał nigdy nie nadejść?
- Maju.. - W drzwiach kuchni pojawiła się jej matka. - Wszystko w porządku? Pan Paweł tak nagle wyszedł... - Spojrzała pytająco na dziewczynę.
- W porządku. - Odpowiedziała od razu. - Pójdę się położyć. - Wyminęła kobietę i wyszła z pomieszczenia. Zamknęła się w sypialni i położyła na łóżku, wtulając w poduszkę. W tej chwili zwaliło się na nią zbyt dużo. Śmierć ojca, Paweł, matka... Zgodziła się z nią spotkać, nawet poprosiła, by została na noc, jednak nie potrafiła o niej pomyśleć jak o swojej mamie, której nigdy nie miała. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek zdołają odbudować swoje relacje. Przymknęła powieki, spod których powoli wydostały się pojedyncze łzy.
***
Wcześnie rano obudziły ją wpadające do pokoju promienie zimowego słońca. Zmrużyła oczy, siadając na łóżku. Nie miała najmniejsze ochoty wstawać, najchętniej cały dzień spędziłaby w łóżku. W końcu jednak zmusiła się i przeszła do łazienki, słysząc jak jej matka krząta się na dole. Kiedy tylko wróciła do pokoju, kobieta zapukała do jej drzwi.
- Maju, przygotowałam śniadanie. - Niepewnie spojrzała na córkę.
- Tak, zaraz zejdę... - Odpowiedziała, unikając jej wzroku. Po kilku minutach wzięła głęboki wdech i zeszła na dół. Bożena czekała na nią w kuchni. Usiadła przy stole sięgając po kubek herbaty.
- Zaraz muszę się zbierać do pracy. Mam nadzieję, że... że będziesz chciała się ze mną jeszcze zobaczyć. - Niepewnie uśmiechnęła się do dziewczyny.
- ... - przytaknęła tylko.
Praktycznie całe śniadanie minęło im w ciszy. Żadna z nich nie miała odwagi się odezwać, ani nie wiedziała na jaki temat mogłyby w tym momencie porozmawiać. Dla nich obu zaistniała sytuacja była zupełnie nowa i niezręczna.
Kiedy tylko matka wyszła z domu, od razu skierowała swoje kroki z powrotem na górę. Położyła się na łóżku, wtulając w poduszkę. Czuła się tak strasznie bezradna i samotna. Miała wrażenie, że nad niczym już nie panuje, że wszystko wymyka jej się między palcami.
W bardzo podobny sposób spędzała każdy kolejny dzień. Nie było przy niej Pawła, który powiedziałby jej, że musi wziąć się w garść, że wszystko się ułoży, który wyciągnąłby ją na spacer. Nie odbierała też telefonów od matki. Była zupełnie sama na własne życzenie.
***
- O, Paweł! - Zatrzymała go, kiedy chciał pójść do biura. - Byłeś ostatnio u Majki? Dzwoniłam do niej wczoraj, ale nie odbiera..
- Nie byłem. - Odpowiedział i od razu skierował się w stronę schodów. Kiedy usiadł za biurkiem, wyjął z kieszeni telefon. Przeglądając listę kontaktów, zatrzymał się na wpisie 'Maja'. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niego, ale ostatecznie zamiast 'zielonej słuchawki' odłożył komórkę, biorąc w dłonie kilka faktur.
***
Schodził właśnie na salę, kiedy rozdzwoniła się jego komórka. Przez moment zawahał się, ale w końcu odebrał. Dzwoniła matka Majki.
- Słucham...
- Dzień dobry panie Pawle. Przepraszam, że przeszkadzam, ale..
- Coś się stało? - Zapytał, wyczuwając zdenerwowanie w głosie kobiety.
- Pan ma dobry kontakt z Mają. Od naszego spotkania w ogóle nie odbiera telefonów. Rozumiem, że.. może nie chce się ze mną widzieć, ale martwię się o nią.
- .... - Przez chwile kompletnie nie wiedział co ma odpowiedzieć Chojnackiej. Sam przecież nie miał pojęcia co z Mają. - Ostatnio... nie mieliśmy kontaktu, ale postaram się do niej zajrzeć i zadzwonię do pani.
- Dziękuję.
- Sylwia... - podszedł do baru – jadę do Majki. Dzwoniła jej matka, od niej też nie odbiera.
- Okej. I powiedz jej, że ma się do mnie odezwać!
***
Zapukał energicznie do
drzwi, ale nie doczekał się żadnej reakcji z wewnątrz. Zapukał
jeszcze raz, jednak znowu bez skutku. Ostatecznie spróbował
nacisnąć klamkę i o dziwo drzwi od razu ustąpiły.
- Maja?! - Zawołał, wchodząc do środka i rozglądając się wokół. Po chwili skierował się na górę. Podszedł do drzwi pokoju Majki i zapukał.
- Maja... - Zapukał jeszcze raz i spróbował otworzyć. Ponownie drzwi ustąpiły. Dziewczyna wyraźnie nie spodziewała się kogokolwiek. Leżała na łóżku, zasłaniając twarz rękami. - Maja... - Podszedł bliżej.
- Po co przyszedłeś?!
- Maja?! - Zawołał, wchodząc do środka i rozglądając się wokół. Po chwili skierował się na górę. Podszedł do drzwi pokoju Majki i zapukał.
- Maja... - Zapukał jeszcze raz i spróbował otworzyć. Ponownie drzwi ustąpiły. Dziewczyna wyraźnie nie spodziewała się kogokolwiek. Leżała na łóżku, zasłaniając twarz rękami. - Maja... - Podszedł bliżej.
- Po co przyszedłeś?!
- Twoja mama do mnie
dzwoniła. Martwi się o ciebie. Ja też się martwię. I Sylwia.
- ...
- Chodź, nie możesz tak.. Pójdziemy na spacer.. - Chciał ją złapać za rękę, ale się wyrwała.
- Zostaw mnie!
- ... - Westchnął. Była w fatalnym stanie, wiedział, że nie będzie łatwo. - Pójdę zrobić herbatę i coś do jedzenia. Za 5minut widzę cię na dole. - Przez dłuższą chwilę jeszcze na nią patrzył. W końcu zszedł na dół, kierując się do kuchni.
Nie miała pojęcia po co przyszedł. Nie chciała się z nikim widzieć, a tym bardziej z Pawłem. Nie miała na to siły. Ale znała go doskonale, wiedziała, że nie odpuści. Wstała z łóżka i zeszła na dół. Wchodząc do kuchni nawet nie spojrzała na chłopaka. Obojętnie usiadła przy stole. Po chwili pojawił się przed nią kubek gorącej herbaty i talerz kanapek.
- Po co przyszedłeś? - Jeszcze raz powtórzyła pytanie.
- Martwiłem się o ciebie.
- Nie potrzebuję Twojej litości. - Odwróciła twarz ku oknu.
- Maja.. Nie możesz być teraz sama. Słyszysz? Zadzwonisz do matki?
- ... - Nie odpowiedziała sięgając po kanapkę.
- Za dwa tygodnie zaczyna się sesja, może powinnaś przełożyć sobie egzaminy? - Odezwał się, kiedy spacerowali po ogrodzie.
- ... - Nie odpowiedziała, wpatrując się w śnieg pod nogami.
- Maja, nie mówię, że wiem co czujesz, ale wiem jak to jest stracić ojca..
- Nic nie wiesz. - Przerwała mu i odeszła w stronę domu.
Po chwili podążył za nią. Siedziała na kanapie w salonie, ze wzrokiem utkwionym w podłodze.
- Okej, musimy porozmawiać. - Przyciągnął sobie krzesło i usiadł na przeciwko niej.
- ....
- Teraz wydaje Ci się, że lepiej będzie jeśli wszyscy zostawią cię w spokoju i cały dniami będziesz mogła siedzieć sama. Ale wcale nie będzie lepiej, wiesz? Ktoś musi być z tobą, nie możesz być sama...
- ...
- Jeśli kogoś do siebie dopuścisz, z czasem poczujesz się lepiej..
- Skąd ty możesz wiedzieć, co ja czuję? - Spojrzała mu prosto w oczy, pierwszy raz tego dnia.
- Majka... Wiem, nie chcesz, żebym tu był i staram się to zrozumieć, ale nie odrzucaj swojej matki i Sylwii. - Spojrzał na nią troskliwie. - Ii... ja jestem twoim przyjacielem i zawsze będę przy tobie. - Wstał, sięgając po swoją kurtkę. - Zamknij drzwi.
- ...
- Chodź, nie możesz tak.. Pójdziemy na spacer.. - Chciał ją złapać za rękę, ale się wyrwała.
- Zostaw mnie!
- ... - Westchnął. Była w fatalnym stanie, wiedział, że nie będzie łatwo. - Pójdę zrobić herbatę i coś do jedzenia. Za 5minut widzę cię na dole. - Przez dłuższą chwilę jeszcze na nią patrzył. W końcu zszedł na dół, kierując się do kuchni.
Nie miała pojęcia po co przyszedł. Nie chciała się z nikim widzieć, a tym bardziej z Pawłem. Nie miała na to siły. Ale znała go doskonale, wiedziała, że nie odpuści. Wstała z łóżka i zeszła na dół. Wchodząc do kuchni nawet nie spojrzała na chłopaka. Obojętnie usiadła przy stole. Po chwili pojawił się przed nią kubek gorącej herbaty i talerz kanapek.
- Po co przyszedłeś? - Jeszcze raz powtórzyła pytanie.
- Martwiłem się o ciebie.
- Nie potrzebuję Twojej litości. - Odwróciła twarz ku oknu.
- Maja.. Nie możesz być teraz sama. Słyszysz? Zadzwonisz do matki?
- ... - Nie odpowiedziała sięgając po kanapkę.
- Za dwa tygodnie zaczyna się sesja, może powinnaś przełożyć sobie egzaminy? - Odezwał się, kiedy spacerowali po ogrodzie.
- ... - Nie odpowiedziała, wpatrując się w śnieg pod nogami.
- Maja, nie mówię, że wiem co czujesz, ale wiem jak to jest stracić ojca..
- Nic nie wiesz. - Przerwała mu i odeszła w stronę domu.
Po chwili podążył za nią. Siedziała na kanapie w salonie, ze wzrokiem utkwionym w podłodze.
- Okej, musimy porozmawiać. - Przyciągnął sobie krzesło i usiadł na przeciwko niej.
- ....
- Teraz wydaje Ci się, że lepiej będzie jeśli wszyscy zostawią cię w spokoju i cały dniami będziesz mogła siedzieć sama. Ale wcale nie będzie lepiej, wiesz? Ktoś musi być z tobą, nie możesz być sama...
- ...
- Jeśli kogoś do siebie dopuścisz, z czasem poczujesz się lepiej..
- Skąd ty możesz wiedzieć, co ja czuję? - Spojrzała mu prosto w oczy, pierwszy raz tego dnia.
- Majka... Wiem, nie chcesz, żebym tu był i staram się to zrozumieć, ale nie odrzucaj swojej matki i Sylwii. - Spojrzał na nią troskliwie. - Ii... ja jestem twoim przyjacielem i zawsze będę przy tobie. - Wstał, sięgając po swoją kurtkę. - Zamknij drzwi.
Nie dobijaj się
Nie otworzę ci
Nie wyglądam dziś przesadnie ładnie
Późno przyszedł sen
Przyszedł i był zły
Nie mam siły na zabawę w przyjaźń
Nie otworzę ci
Nie wyglądam dziś przesadnie ładnie
Późno przyszedł sen
Przyszedł i był zły
Nie mam siły na zabawę w przyjaźń
Nie dobijaj się
Nie otworzę ci
Całe ciało mam obolałe
Późno przyszedł sen
Przyszedł i był zły
Nie mam siły na zabawę w miłość
Nie otworzę ci
Całe ciało mam obolałe
Późno przyszedł sen
Przyszedł i był zły
Nie mam siły na zabawę w miłość
Hey - "Sic"
Otworzy mu, otworzy! :D <3
OdpowiedzUsuń<33
OdpowiedzUsuń