Przejdź do głównej zawartości

7.

Nie potrafiła oderwać wzroku od wskazanego punktu, chociaż po chwili już nic nie widziała przez łzy zbierające się w jej oczach. Dziecko...
Lekarz wytłumaczył jej jeszcze kilka rzeczy i zapisał na kolejne badanie za miesiąc. W końcu po kilkunastu minutach wyszła z gabinetu.
- Maja... - Sylwia natychmiast wstała, dostrzegając łzy na policzkach dziewczyny.
- ... - Bez słowa wtuliła się w ramiona przyjaciółki, wybuchając płaczem.
- Majka... Chodź stąd... - Objęła ją ramieniem, wyprowadzając na zewnątrz. Usiadły na ławce przed przychodnią. - Nie płacz.. Maja...
- Jestem w ciąży. - Wyrzuciła z siebie, ukrywając twarz w dłoniach.
- ... - Przytuliła ją do siebie. - Nie płacz... Wszystko będzie dobrze. Maja...
- ... - Pokręciła przecząco głową. - Sylwia... Co... co ja teraz zrobię? - Zapytała nie potrafiąc opanować płaczu. - Jak...
- Maja spójrz na mnie... Pamiętasz co mi ostatnio powiedziałaś o tych zdjęciach? Będziesz cudowną mamą. Będziesz mieć takie cudne Maleństwo...
- Ono... ono nie będzie miało rodziny, rozumiesz? - Spojrzała na nią zaczerwienionymi oczami. - Ja nie mogę...
- Musisz porozmawiać...
- Nie. - Nie pozwoliła jej nawet dokończyć. - Wszystko zepsułam i nie ma o czym mówić. - Stwierdziła, próbując otrzeć z policzków łzy, ale zaraz potem pojawiały się tam kolejne. - Chcę wrócić do domu.
- Ja muszę iść za godzinę do pracy, chodź ze mną... - Zaproponowała.
- Nie. - Pokręciła głową, wstając z ławki.
- Odprowadzę Cię. - Westchnęła, obejmując dziewczynę ramieniem.

***

Kiedy dotarła do domu i pożegnała się z Sylwią, położyła się na kanapie, zwijając się w kłębek. Czuła się tak strasznie bezradna i przerażona. W jej oczach znowu pojawiły się łzy i po chwili zaczęły spływać po policzkach. Zawsze marzyła o rodzinie, księciu z bajki i dzieciach. A tymczasem wszystko działo się tak strasznie szybko... Dowiedziała się, że jest w ciąży, kiedy zdała sobie sprawę, że książę chociaż wydawał się jak z bajki wcale taki nie był. Znała podejście Pawła do związku z Mirką, a w zasadzie podejście ich obojga, ale mimo to czuła się z tym wszystkim fatalnie. Była tą drugą i nie mogła pozbyć się myśli, że równie dobrze, mogłoby być na odwrót.
Nagle z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Nie miała najmniejszej ochoty z nikim się widzieć, ale po chwili przypomniała sobie, że mama miała do niej zajrzeć. Niechętnie podniosła się z kanapy, podchodząc do lustra w przedpokoju. Nie wyglądała najlepiej. Starła z policzków resztki łez, poprawiła włosy i w końcu otworzyła.
- Cześć mamo... - Wysiliła się na blady uśmiech, odwracając po chwili twarz.
- Wszystko w porządku? - Przyjrzała jej się uważniej, zauważając od razu, że zachowuje się inaczej. - Maja... płakałaś?
- Niee. - Zaprzeczyła od razu. - Po prostu... głowa mnie boli. Napijesz się czegoś? - Zapytała, chcąc zmienić temat.
- Herbaty. Strasznie dzisiaj zimno.
- Mhm...
- Jak tam na uczelni?
- W porządku. Dopiero zaczynają się zajęcia, nie ma żadnych zaleczeń.. - Odpowiedziała powoli, stawiając na stole dwa kubki.
Starała się, żeby rozmowa była o wszystkim i niczym, zadała matce kilka pytań o jej pracę. Jednak co jakiś czas łapała się na tym, że w ogóle nie słucha Bożeny.
W końcu kobieta zaczęła się zbierać. Obiecała, że tego dnia zastąpi koleżankę i przyjdzie do pracy trochę wcześniej.

***

Weszła do swojego pokoju i usiadła na łóżku, podkulając nogi. Oparła się o ścianę, przymykając oczy. Miała wrażenie, że od momentu śmierci ojca w ogóle nie panuje nad swoim życie. Wszystko działo się tak nagle i jakby obok niej. Kilka dni wcześniej zaczęły się zajęcia, a ona ani razu nie pojawiła się na uczelni. Nie miała do tego głowy, nie potrafiłaby skupić się na niczym, a tym bardziej spotkać się z Pawłem i udawać, że wszystko jest w porządku. Od kilku dni też nie odbierała od niego telefonów. Wiedziała, że Sylwia zapewnia go, że wszystko jest w porządku, ale była pewna, że w końcu postanowi sprawdzić co się dzieje.
Zupełnie jakby na potwierdzenie jej myśli, po kilku minutach rozległo się pukanie do drzwi na dole. Poderwała się z łóżka, podchodząc do okna. Na podjeździe dostrzegła doskonale znany sobie ciemny samochód. Natychmiast serce zaczęło jej bić dwa razy szybciej, a oczy powoli zaczęły wypełniać się łzami. Cofnęła się kilka kroków od okna, tak by chłopak nie mógł jej zobaczyć. Była zdecydowana, że go nie wpuści. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby dzisiaj spokojnie spotkać się ze Zduńskim. W końcu pukanie ustało i dostrzegła go odchodzącego w stronę samochodu. Przez moment jeszcze patrzył na dom, ale w końcu odjechał.
Usiadła na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach i znowu pozwalając łzą spływać po policzkach. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to jest bez sensu. W końcu będzie musiała pojawić się na uczelni, spotkać się z Pawłem... Tego nie mogła uniknąć. Ale jeszcze nie teraz, nie dzisiaj. Najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby chociaż na kilka dni mogła wyjechać w jakieś spokojne miejsce. Nagle do głowy przyszedł jej pewien pomysł. Poderwała się z łóżka podchodząc do szafy i wyjmując z niej walizkę. Chwilę później sięgnęła po telefon i wybrała numer przyjaciółki.
- Cześć Sylwia...
- Hej, jak się czujesz? - Zapytała od razu.
- W porządku... Sylwia... Wyjeżdżam na kilka dni do Krynicy.
- Co? Ale jak?
- Muszę to sobie jakoś ułożyć, nie wiem... Jutro z samego rana mam pociąg. Sylwia, proszę cię zachowaj to wszystko tylko dla siebie...
- No dobrze, obiecałam przecież... Paweł się o ciebie martwi.
- Wiem. - Przytaknęła. - Był tutaj, ale nie otworzyłam. Napiszę do niego.
- Majka, dlaczego nie chcesz się z nim widzieć? - Zapytała, nie bardzo rozumiejąc zachowanie przyjaciółki.

- Z nikim nie chcę. - Odpowiedziała od razu. - Najpierw muszę sama...
- Maja... zadzwoń jutro jak dojedziesz, okej? I pamiętaj, że wszystko będzie dobrze.
- Okej. Paa.
Kiedy rozłączyła się, otworzyła walizkę i podeszła do szafy.




Komentarze