Przejdź do głównej zawartości

16.

 Kolejnego dnia już od samego rana oboje myśleli o czekającej ich wizycie u lekarza. Nie mogli się doczekać. Zdążyli się już trochę oswoić z faktem, że zostaną rodzicami, ale mieli poczucie, że ten dzień będzie na swój sposób wyjątkowy. Dla Mai miało to już być drugie badanie, ale pierwszy raz Paweł miał być z nią. Ostatnim razem nie potrafiła cieszyć się, widząc swoje dziecko. Czuła wtedy tylko ogromny strach i przede wszystkim była sama.
Zatrzymał samochód pod przychodnią i spojrzał na dziewczynę. Uśmiechnął się szeroko, kiedy ich spojrzenia się spotkały.
Idziemy?
Mhm. – Przytaknęła, odpinając pasy i wysiadając.
Zamknął samochód i wyciągnął do niej rękę, którą od razu chwyciła. Ruszyli razem w stronę budynku, ale Zduński nagle zatrzymał się, powodują, że i Maja przystanęła, spoglądając na niego niepewnie. Czuł, że to jest najodpowiedniejszy moment, żeby w końcu się na to zdobyć.
Muszę ci coś powiedzieć. Nie, nie tak. Chce ci coś powiedzieć... – Poprawił się, ujmując jej twarz w dłonie. – Kocham cię. – Wyszeptał, patrząc jej prosto w oczy.
– … – Kąciki jej ust unosiły się coraz wyżej, w miarę jak w jej oczach coraz wyraźniej błyszczały łzy. W końcu wtuliła się w jego ramiona.
Choodź... – Po chwili odsunął ją delikatnie od siebie i muskając jej usta, z powrotem splótł dłoń z jej dłonią.
Usiedli obok siebie na białych krzesełkach, błądząc wzrokiem po plakatach rozwieszonych na ścianach.
O której musisz być w Oazie? – Zapytała po dłuższej chwili.
Dopiero wieczorem. Teraz jestem twój. – Uśmiechnął się. – Spokojnie kupimy coś dla Basi, pojadę z tobą do domu...
– … – Odwzajemniła uśmiech, jednak zanim zdążyła odpowiedzieć na korytarzu pojawiła się pielęgniarka, zapraszając ją do gabinetu. – Choodź... – Puściła jego rękę i sięgając po torebkę, wzięła głęboki oddech.
Dzień dobry. Zapraszam. – Lekarz siedzący za biurkiem uśmiechnął się do nich ciepło.

– No dobrze, to zobaczmy... – Mężczyzna uważnie spojrzał na ekran aparatu USG. – Tutaj jest państwa dziecko, główka... – Wskazał w odpowiednie miejsce.
I na pewno wszystko w porządku? – Zapytał drżącym głosem.
Na pewno. – Uśmiechnął się. – Maleństwo rozwija się wzorcowo. Teraz ma 17mm. A tak... – wcisnął kilka klawiszy – bije serduszko waszego dziecka.
– … – Oderwała wzrok od monitora spoglądając na Pawła oczami pełnymi łez. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, widząc jego szklące się oczy, które w dalszym ciągu były utkwione w obrazie ich dziecka. Zwróciła na siebie jego uwagę ściskając mocniej jego dłoń, a drugą ręką otarła swoje policzki Nie potrafiła się powstrzymać, by nie rozkleić się zupełnie pod wpływem jego wzroku pełnego jakiegoś ciepła, czułości.
Lekarz odpowiedział na kilka pytań, przepisał jej kolejne witaminy i zapisał na następną wizytę za mniej więcej miesiąc.

Pomógł jej założyć płaszcz i kiedy wyszli na zewnątrz od razu zamknął ją w swoich ramionach, obejmując z całej siły. Wtuliła twarz w jego szyję, czując jak w jej oczach znowu zaczynają pojawiać się łzy.
To jest niesamowite. – Wyszeptał drżącym głosem. Odsunął ją od siebie i ujmując jej twarz w dłonie, musnął czule jej usta. – Jak ja was kocham... – Kąciki jej ust zaczęły się unosić coraz wyżej, a łzy w końcu zaczęły spływać po jej policzkach. – Nie płacz! – Roześmiał się, chociaż sam walczył ze łzami wzruszenia i szczęścia.

***

– Tu? – Wskazał jeden ze sklepów z artykułami dla dzieci. – O! Zobacz, co myślisz? – Pociągnął ją w stronę regału z ogromnymi misiami.
– … – Kąciki jej ust uniosły się wysoko ku górze. – Zawsze chciałam takiego mieć. Basia na pewno będzie zachwycona.
Tak? To bierzemy?
Bierzemy! Rozejrzę się jeszcze, hmm? – Wysunęła rękę z jego dłoni, posyłając mu ciepły uśmiech. Bez problemu trafiła do stoiska przeznaczonego dla niemowląt. Przesunęła dłonią po maleńkich śpioszkach, uśmiechając się do siebie. Już niedługo jej dom miał się wypełnić właśnie takimi rzeczami. Sięgnęła po różową sukieneczkę, jednocześnie czując jak w jej oczach zaczynają pojawiać się łzy.
Tu jesteś! – Podszedł do niej po chwili, obejmując ją ramieniem. Na jego twarzy też pojawił się szeroki uśmiech, kiedy zauważył, że w jednej ręce trzyma różowe, a w drugiej błękitne śpioszki. – Które się nam teraz przydadzą? – Stanął za nią, opierając brodę na jej ramieniu.
Będziesz chciał wiedzieć? – Zapytała szeptem.
Jeśli ty się zgodzisz...
– … – Przytaknęła tylko. – Idziemy?
Chodźmy. Daj. – Wyjął jej z rąk ubranka, kiedy chciała je odłożyć.
Paweł, ale przecież...
Co? Jeśli nie teraz to później się przydadzą. – Wzruszył ramionami, obserwując jednocześnie jak jej uśmiech miesza się z zaskoczeniem. – Kochanie, nie patrz tak... – Roześmiał się, zabierając pluszaka i ruszając ku kasie.

Wychodząc za nim ze sklepu, od razu go dogoniła i oparła się na jego ramieniu idąc obok. Kiedy spojrzał na nią, od razu zauważył szeroki uśmiech malujący się na jej twarzy. Musnął jej głowę i splótł dłoń z jej dłonią.

***

– Jemy coś? – Spojrzał na dziewczynę, kładąc torebkę z ubrankami z na kuchennym stole.
Naleśniki! – Uśmiechnęła się z rozmarzeniem.
Naleśniki... – Powtórzył powoli. – Tylko widzisz... to chyba nie jest najlepszy pomysł, żebym ja to robił?
– … – Roześmiała się. Wyjęła z szafki miskę i przygotowując odpowiednie składniki, poleciła mu wszystko wymieszać i sama poszła się przebrać. Wracając, zatrzymała się w drzwiach. Dłuższą chwilę stała, przyglądając mu się, zanim w końcu ja zauważył.
O, jesteś! Zobacz, takie to ma być?
Dobrze... – Przytaknęła, podchodząc. – Paweł... przytulisz mnie?
Co jest? – Przyjrzał jej się uważnie, zakładając jej włosy za ucho. – Chodź... – Zamknął ją w swoich ramionach, obejmując mocno.
Nawet nie wiesz jaki ten dzień był dla mnie ważny... – Odezwała się szeptem.
Wiem. – Przytaknął, uśmiechając się. Po chwili odsunął ją delikatnie od siebie i ujął jej twarz w dłonie. – Dla mnie też.
– … – Uśmiechnęła się, a po jej policzkach potoczyły się przejrzyste łzy. – I znowu! – Zaczęła ocierać twarz. – Smażymy?
Smażymy. – Potwierdził, muskając jej głowę.

– Mogę? – Po chwili wskazała pierwszego naleśnika, który znalazł się na talerzu.
No przecież jedz. – Uśmiechnął się.
Podeszła do lodówki i przez chwilę szperała w jej zawartości. W końcu wyjęła słoiczek dżemu, ale po przelotnym spojrzeniu na etykietkę odłożyła na kredens.
Co? – Spojrzał na nią kątem oka.
Nie ma truskawkowego.
A ten?
Brzoskwiniowy.
Uwielbiam!
Ja też, ale chcę truskawkowy?
Ale...
Paaweeł...
Okej... – Westchnął, obserwując jej minę. – Zrozumiałem. Pójdę do sklepu... Zaczęło się? – Uniósł brwi, podchodząc ku niej i kładąc dłoń na jej brzuszku, musnął jej skroń.
– … – Uśmiechnęła się. – Idź już? – Odezwała się niepewnie.

Kiedy kilkanaście minut później wrócił do domu, od razu skierował swoje kroki do kuchni.
Kochanie, wziąłem dwa... – Zaczął i zaraz potem zatrzymał się w drzwiach pomieszczenia. – Aha... – Pokręcił głową, a kąciki jego ust uniosły się ku górze na widok dziewczyny jedzącej z apetytem, któregoś już z kolei naleśnika.
– … – Uśmiechnęła się nieśmiało, podnosząc na niego wzrok.
Zostawiłaś coś dla mnie?
Mhm! – Przytaknęła od razu, wyciągając w jego stronę dłonie z talerzem.
– … – Roześmiał się, zauważając leżące na nim jedynie dwa naleśniki. – I na pewno już nie chcesz?
Niee! I... przepraszam?

***

– Przyjadę jutro po ciebie po 14... – Uśmiechnął się, ujmując jej dłonie.
– … – Przytaknęła tylko.
Maja... popatrz na mnie. Nie denerwuj się tym, hmm? Naprawdę będzie dobrze, zobaczysz. – Spojrzał prosto w jej brązowe tęczówki. – Mama od razu cię pokocha.
– … – Bez słowa, wtuliła się w jego ramiona. – Nie możesz być tego pewien... – Wyszeptała.
Mogę. – Odpowiedział od razu. – Znam was obie i wiem, że tak będzie. – Uśmiechnął się, odsuwając ją od siebie. – Muszę iść. – Pochylił się w jej stronę i na chwilę zatopił się w jej wargach.
Dziękuję za dzisiaj. – Odezwała się, kiedy oderwał się od niej.
– … – Jeszcze raz przelotnie musnął jej usta. – Uważajcie na siebie.
Zamknęła za nim drzwi i ruszyła z powrotem do salonu, delikatnie gładząc swój brzuszek.
Spróbujemy się pouczyć, co? Nie będziemy się martwić jutrem, przecież nie możemy się denerwować...




Komentarze