Kolejnego dnia już
od samego rana oboje myśleli o czekającej ich wizycie u lekarza.
Nie mogli się doczekać. Zdążyli się już trochę oswoić z
faktem, że zostaną rodzicami, ale mieli poczucie, że ten dzień
będzie na swój sposób wyjątkowy. Dla Mai miało to już być
drugie badanie, ale pierwszy raz Paweł miał być z nią. Ostatnim
razem nie potrafiła cieszyć się, widząc swoje dziecko. Czuła
wtedy tylko ogromny strach i przede wszystkim była sama.
Zatrzymał samochód
pod przychodnią i spojrzał na dziewczynę. Uśmiechnął się
szeroko, kiedy ich spojrzenia się spotkały.
– Idziemy?
– Mhm. –
Przytaknęła, odpinając pasy i wysiadając.
Zamknął samochód
i wyciągnął do niej rękę, którą od razu chwyciła. Ruszyli
razem w stronę budynku, ale Zduński nagle zatrzymał się,
powodują, że i Maja przystanęła, spoglądając na niego
niepewnie. Czuł, że to jest najodpowiedniejszy moment, żeby w
końcu się na to zdobyć.
– Muszę ci coś
powiedzieć. Nie, nie tak. Chce ci coś powiedzieć... – Poprawił
się, ujmując jej twarz w dłonie. – Kocham cię. – Wyszeptał,
patrząc jej prosto w oczy.
– … – Kąciki
jej ust unosiły się coraz wyżej, w miarę jak w jej oczach coraz
wyraźniej błyszczały łzy. W końcu wtuliła się w jego ramiona.
– Choodź... –
Po chwili odsunął ją delikatnie od siebie i muskając jej usta, z
powrotem splótł dłoń z jej dłonią.
Usiedli obok siebie
na białych krzesełkach, błądząc wzrokiem po plakatach
rozwieszonych na ścianach.
– O której musisz
być w Oazie? – Zapytała po dłuższej chwili.
– Dopiero
wieczorem. Teraz jestem twój. – Uśmiechnął się. – Spokojnie
kupimy coś dla Basi, pojadę z tobą do domu...
– … – Odwzajemniła
uśmiech, jednak zanim zdążyła odpowiedzieć na korytarzu pojawiła
się pielęgniarka, zapraszając ją do gabinetu. – Choodź... –
Puściła jego rękę i sięgając po torebkę, wzięła głęboki
oddech.
– Dzień dobry.
Zapraszam. – Lekarz siedzący za biurkiem uśmiechnął się do
nich ciepło.
– No dobrze, to zobaczmy... – Mężczyzna uważnie spojrzał na ekran aparatu USG. – Tutaj jest państwa dziecko, główka... – Wskazał w odpowiednie miejsce.
– I na pewno
wszystko w porządku? – Zapytał drżącym głosem.
– Na pewno. –
Uśmiechnął się. – Maleństwo rozwija się wzorcowo. Teraz ma
17mm. A tak... – wcisnął kilka klawiszy – bije serduszko
waszego dziecka.
– … – Oderwała
wzrok od monitora spoglądając na Pawła oczami pełnymi łez.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, widząc jego szklące się oczy,
które w dalszym ciągu były utkwione w obrazie ich dziecka.
Zwróciła na siebie jego uwagę ściskając mocniej jego dłoń, a
drugą ręką otarła swoje policzki Nie potrafiła się powstrzymać,
by nie rozkleić się zupełnie pod wpływem jego wzroku pełnego
jakiegoś ciepła, czułości.
Lekarz odpowiedział
na kilka pytań, przepisał jej kolejne witaminy i zapisał na
następną wizytę za mniej więcej miesiąc.
Pomógł jej
założyć płaszcz i kiedy wyszli na zewnątrz od razu zamknął ją
w swoich ramionach, obejmując z całej siły. Wtuliła twarz w jego
szyję, czując jak w jej oczach znowu zaczynają pojawiać się łzy.
– To jest
niesamowite. – Wyszeptał drżącym głosem. Odsunął ją od
siebie i ujmując jej twarz w dłonie, musnął czule jej usta. –
Jak ja was kocham... – Kąciki jej ust zaczęły się unosić coraz
wyżej, a łzy w końcu zaczęły spływać po jej policzkach. –
Nie płacz! – Roześmiał się, chociaż sam walczył ze łzami
wzruszenia i szczęścia.
***
– Tu? – Wskazał jeden ze sklepów z artykułami dla dzieci. – O! Zobacz, co myślisz? – Pociągnął ją w stronę regału z ogromnymi misiami.
– … – Kąciki
jej ust uniosły się wysoko ku górze. – Zawsze chciałam takiego
mieć. Basia na pewno będzie zachwycona.
– Tak? To
bierzemy?
– Bierzemy!
Rozejrzę się jeszcze, hmm? – Wysunęła rękę z jego dłoni,
posyłając mu ciepły uśmiech. Bez problemu trafiła do stoiska
przeznaczonego dla niemowląt. Przesunęła dłonią po maleńkich
śpioszkach, uśmiechając się do siebie. Już niedługo jej dom
miał się wypełnić właśnie takimi rzeczami. Sięgnęła po
różową sukieneczkę, jednocześnie czując jak w jej oczach
zaczynają pojawiać się łzy.
– Tu jesteś! –
Podszedł do niej po chwili, obejmując ją ramieniem. Na jego twarzy
też pojawił się szeroki uśmiech, kiedy zauważył, że w jednej
ręce trzyma różowe, a w drugiej błękitne śpioszki. – Które
się nam teraz przydadzą? – Stanął za nią, opierając brodę na
jej ramieniu.
– Będziesz chciał
wiedzieć? – Zapytała szeptem.
– Jeśli ty się
zgodzisz...
– … – Przytaknęła
tylko. – Idziemy?
– Chodźmy. Daj. –
Wyjął jej z rąk ubranka, kiedy chciała je odłożyć.
– Paweł, ale
przecież...
– Co? Jeśli nie
teraz to później się przydadzą. – Wzruszył ramionami,
obserwując jednocześnie jak jej uśmiech miesza się z
zaskoczeniem. – Kochanie, nie patrz tak... – Roześmiał się,
zabierając pluszaka i ruszając ku kasie.
Wychodząc za nim ze sklepu, od razu go dogoniła i oparła się na jego ramieniu idąc obok. Kiedy spojrzał na nią, od razu zauważył szeroki uśmiech malujący się na jej twarzy. Musnął jej głowę i splótł dłoń z jej dłonią.
***
– Jemy coś? – Spojrzał na dziewczynę, kładąc torebkę z ubrankami z na kuchennym stole.
– Naleśniki! –
Uśmiechnęła się z rozmarzeniem.
– Naleśniki... –
Powtórzył powoli. – Tylko widzisz... to chyba nie jest najlepszy
pomysł, żebym ja to robił?
– … – Roześmiała
się. Wyjęła z szafki miskę i przygotowując odpowiednie
składniki, poleciła mu wszystko wymieszać i sama poszła się
przebrać. Wracając, zatrzymała się w drzwiach. Dłuższą chwilę
stała, przyglądając mu się, zanim w końcu ja zauważył.
– O, jesteś!
Zobacz, takie to ma być?
– Dobrze... –
Przytaknęła, podchodząc. – Paweł... przytulisz mnie?
– Co jest? –
Przyjrzał jej się uważnie, zakładając jej włosy za ucho. –
Chodź... – Zamknął ją w swoich ramionach, obejmując mocno.
– Nawet nie wiesz
jaki ten dzień był dla mnie ważny... – Odezwała się szeptem.
– Wiem. –
Przytaknął, uśmiechając się. Po chwili odsunął ją delikatnie
od siebie i ujął jej twarz w dłonie. – Dla mnie też.
– … – Uśmiechnęła
się, a po jej policzkach potoczyły się przejrzyste łzy. – I
znowu! – Zaczęła ocierać twarz. – Smażymy?
– Smażymy. –
Potwierdził, muskając jej głowę.
– Mogę? – Po chwili wskazała pierwszego naleśnika, który znalazł się na talerzu.
– No przecież
jedz. – Uśmiechnął się.
Podeszła do
lodówki i przez chwilę szperała w jej zawartości. W końcu wyjęła
słoiczek dżemu, ale po przelotnym spojrzeniu na etykietkę odłożyła
na kredens.
– Co? – Spojrzał
na nią kątem oka.
– Nie ma
truskawkowego.
– A ten?
– Brzoskwiniowy.
– Uwielbiam!
– Ja też, ale
chcę truskawkowy?
– Ale...
– Paaweeł...
– Okej... –
Westchnął, obserwując jej minę. – Zrozumiałem. Pójdę do
sklepu... Zaczęło się? – Uniósł brwi, podchodząc ku niej i
kładąc dłoń na jej brzuszku, musnął jej skroń.
– … – Uśmiechnęła
się. – Idź już? – Odezwała się niepewnie.
Kiedy kilkanaście minut później wrócił do domu, od razu skierował swoje kroki do kuchni.
– Kochanie,
wziąłem dwa... – Zaczął i zaraz potem zatrzymał się w
drzwiach pomieszczenia. – Aha... – Pokręcił głową, a kąciki
jego ust uniosły się ku górze na widok dziewczyny jedzącej z
apetytem, któregoś już z kolei naleśnika.
– … – Uśmiechnęła
się nieśmiało, podnosząc na niego wzrok.
– Zostawiłaś coś
dla mnie?
– Mhm! –
Przytaknęła od razu, wyciągając w jego stronę dłonie z
talerzem.
– … – Roześmiał
się, zauważając leżące na nim jedynie dwa naleśniki. – I na
pewno już nie chcesz?
– Niee! I...
przepraszam?
***
– Przyjadę jutro po ciebie po 14... – Uśmiechnął się, ujmując jej dłonie.
– … – Przytaknęła
tylko.
– Maja... popatrz
na mnie. Nie denerwuj się tym, hmm? Naprawdę będzie dobrze,
zobaczysz. – Spojrzał prosto w jej brązowe tęczówki. – Mama
od razu cię pokocha.
– … – Bez
słowa, wtuliła się w jego ramiona. – Nie możesz być tego
pewien... – Wyszeptała.
– Mogę. –
Odpowiedział od razu. – Znam was obie i wiem, że tak będzie. –
Uśmiechnął się, odsuwając ją od siebie. – Muszę iść. –
Pochylił się w jej stronę i na chwilę zatopił się w jej
wargach.
– Dziękuję za
dzisiaj. – Odezwała się, kiedy oderwał się od niej.
– … – Jeszcze
raz przelotnie musnął jej usta. – Uważajcie na siebie.
Zamknęła za nim
drzwi i ruszyła z powrotem do salonu, delikatnie gładząc swój
brzuszek.
– Spróbujemy się
pouczyć, co? Nie będziemy się martwić jutrem, przecież nie
możemy się denerwować...
Komentarze
Prześlij komentarz