Piątek
Paweł już od piątku miał cały weekend wolny, a i na uczelni odpadły im jedyne zajęcia tego dnia. Majce udało się w końcu przekonać Zduńskiego, że pora zacząć się przygotowywać do poniedziałkowego kolokwium. Już kilka minut po 14 zaparkował pod jej domem.
– … – Uśmiechnęła się, wpuszczając chłopaka do środka. – Chodź na górę. – Skinęła w stronę schodów, kiedy zdjął kurtkę.
– O Boże... – Jęknął, zauważając kilka książek i sporo notatek porozkładanych na łóżku Chojnackiej. – I my to mamy wszystko...
– … – Uśmiechnęła się widząc jego przerażoną minę. – To tylko tak źle wygląda. W książkach jest tylko po fragmencie. – Usiadła, opierając się o ścianę i wzięła do ręki notatki. Podzieliła je na połowę i po chwili jedną część podała Zduńskiemu.
– Ale czekaj... Jak się czujesz?
– Paweł... – Roześmiała się. – Dobrze się czuję.
– Aa...
– A? – Uniosła wyżej brwi doskonale widząc jak bardzo nie chce mu się wziąć do pracy.
– W następną sobotę Basia ma urodziny. Może pojedziesz ze mną? Obiecałaś... – Dodał po chwili widząc jej niepewną minę.
– Tak, ale... Urodziny, to będą...
– Tylko Piotrek z Kingą. – Przerwał jej. – Pojedź... – Uśmiechnął się najładniej jak umiał, patrząc jej w oczy.
– Nie patrz tak na mnie! No dobrze... – Zgodziła się w końcu.
– I nie bój się. Mama będzie tobą zachwycona.
– … – Uśmiechnęła się niepewnie. – A ja...
– Hmm?
– W piątek w przyszłym tygodniu mam wizytę u lekarza... Pój... Chcesz iść ze mną? – Spojrzała na niego niepewnie.
– … – Kąciki jego ust uniosły się wysoko ku górze. – Pewnie, że chcę!
– Tak?
– Tak! – Przysunął się w ku niej i zamknął ją w swoich ramionach.
Wtuliła się w niego, przymykając oczy. Od czasu kiedy wrócili z Krynicy i kiedy ona tak bardzo bała się co będzie dalej, co zrobi Paweł, minęły zaledwie dwa tygodnie, a tyle się zmieniło między nim, a głównie w podejściu Majki do 'nich'. Naprawdę zaczynała mu ufać,wierzyć, że naprawdę mu zależy i nie tylko dlatego, że jest w ciąży.
Po dłuższej chwili podniosła delikatnie głowę spoglądając na niego. Wpatrywał się uśmiechając się. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, a on czule musnął jej wargi, odsunęła się trochę zmieszana zaraz po tym jak odwzajemniła pocałunek.
– Mieliśmy się uczyć... – Podała mu notatki.
– … – Westchnął opierając się o ścianę i biorąc od niej kartki.
Oparła się obok niego biorąc swoją część materiału i zerkając na niego kątem oka.
– Nie jesteś głodna? – Odezwał się jakąś godzinę później.
– Paweł, błagam! – Roześmiała się, zakrywając twarz książką. – 10 minut temu chciałeś iść robić herbatę!
– Uczymy się już... – spojrzał na zegar – ponad godzinę. Należy się przerwa. – Zadecydował, wyjmując jej z rąk książkę.
– Ale...
– Nie ma ale. – Uśmiechnął się. Położył się na boku, podpierając się na łokciu, tak by móc patrzeć na dziewczynę. – Pięknie wyglądasz. – Odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. – I... lubię kiedy się tak rumienisz. – Uśmiechnął się szeroko, przejeżdżając opuszkami palców po jej policzku.
– W poniedziałek... rozmawiałam z Agą. – Zaczęła po chwili.
– Powiedziałaś jej?
– Nie. – Zaprzeczyła od razu. – Ale... pytała o nas. – Kąciki jej ust uniosły się ku górze. – Zauważyła, że coś się zmieniło...
– I bardzo dobrze. – Zauważyła w jego oczach wesołe iskierki. – Niech wiedzą jakie mam szczęście. – Wyjaśnił dostrzegając jej niepewne spojrzenie. – I to od razu podwójne. – Musnął jej policzek.
– Szczęście? – Uniosła wyżej brwi.
– Mhm. – Przytaknął, kładąc dłoń na jej brzuszku. – I nie mogę się już doczekać piątku. – Spojrzał jej prosto w oczy.
– … – Bez słowa przysunęła się do niego i wtuliła w jego ramiona. – Nie wiesz jakie to wszystko jest dla mnie ważne... – Wyszeptała.
Uśmiechnął się do siebie i położył się na plecach cały czas trzymając ją w ramionach i gładząc jej włosy. Kiedy po dłuższej chwili delikatnie uniósł głowę, kąciki jego ust uniosły się wysoko ku górze. Dziewczyna spała spokojnie wtulona w jego tors. Przez jakiś czas leżał, bojąc się poruszyć, by jej nie obudzić. W końcu jednak sięgnął po notatki leżące obok i zaczął je przeglądać.
Minęła kolejna godzina. Właśnie brał do ręki jedną z kilku książek.
– Mm... – powoli otworzyła oczy, podnoszą głową. – Zasnęłam?
– Mhm... – Przytaknął, patrząc z czułością w jej zaspane oczy.
– Dlaczego mnie nie obudziłeś?! – Usiadła od razu, szukając swojej części notatek. – Przecież się nie nauczę! Paweł...
***
– I jak? – Spojrzała na Pawła, kiedy w końcu i on wyszedł z sali po kolokwium.
– Nie wiem, zobaczymy...
– Paweł! Ale napisałeś, czy nie? – Nie odpuściła mu.
– Napisać napisałem. – Wzruszył ramionami. – A co ty się dzisiaj tak wkurzasz, co? – Spojrzał jej w oczy.
– Nie wkurzam, tylko mnie irytujesz!
– Aha... Ja cię irytuję, tak? – Uniósł brwi, opierając się rękami o parapet za nią, jednocześnie pozbawiając ją możliwości ruchu.
– Ale co ty robisz?
– Irytuję cię jeszcze bardziej... – Uśmiechnął się, całując ją w usta.
– Paweł... – Odezwała się szeptem, odsuwając go od siebie i patrząc na niego z wyraźnymi pretensjami w oczami. Od razu też zauważyła jak kilka osób z ich roku, które również właśnie wyszły z sali naprzeciwko, przygląda im się. Jedni z większym, inni mniejszym zaskoczeniem.
– Chodź... – Chwycił ją za rękę, chcąc ruszyć do wyjścia.
Ruszyła za nim, jednak od razu wysuwając dłoń z jego dłoni.
– Ale nie rób mi tego... – Roześmiał się. – Teraz wszyscy pomyślą, że się wygłupiłem i wcale mnie nie lubisz...
Pokręciła głową, uśmiechając się do siebie i jednocześnie szturchając go w bok. W końcu jednak oparła głowę na jego ramieniu i pozwoliła się objąć.
– Jedziesz ze mną na chwilę do Oazy? – Zapytał, podchodząc do samochodu i otwierając jej drzwi.
– Jadę. – Przytaknęła, wsiadając. – A za to teraz, to cię nie lubię! – Spojrzała na niego, kiedy usiadł na miejscu kierowcy.
Chciał już przekręcić kluczyk i włączyć silnik, ale w ostatnim momencie zmienił zdanie, przenosząc wzrok na dziewczynę. W końcu bez ostrzeżenia pochylił się ku niej i zatopił się w jej ustach.
– Dalej mnie nie lubisz? – Zapytał, odsuwając się od niej po dłuższej chwili i unosząc brwi.
– … – Spuściła wzrok, a kąciki jej ust uniosły się wysoko ku górze. – Jedźmy już.
***
– Cześć! – Weszli do Oazy, od razu podchodząc do baru, za którym stała Sylwia.
– Mała! – Dziewczyna od razu znalazła się przy przyjaciółce i musnęła jej policzek. – Jak się czujesz?
– Dobrze! - Uśmiechnęła się odwzajemniając gest i zdejmując płaszcz. – Jak mi jest gorąco...
– Przywieźli towar? –- Zduński spojrzał na Okońską.
– Mhm. Jakieś pół godziny temu.
– Okej, to ja idę się tym zająć, bo i tak pewnie mnie tu nie chcecie. – Uśmiechnął się i muskając głowę Majki, zniknął za drzwiami magazynu.
– … – Uśmiechnęła się bez słowa, patrząc na przyjaciółkę. – Wszystko się ułożyło, co? Wierzysz mu już?
– Noo... Chyba nie mam innego wyjścia? – Kąciki jej ust też uniosły się wysoko ku górze. – W piątek mamy wizytę.
– Mamy?
– Mamy. – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, zatapiając usta w soku podanym przed przyjaciółkę. – Mmm! Cały dzień miałam ochotę na pomarańczowy!
– Majka! – Roześmiała się. – Możesz nie zmieniać tematu? Rozmawiamy o tym jak wam się układa. – Spojrzała jej w oczy. – Hmm?
– No ale Sylwia, co mam ci powiedzieć? Że Paweł się stara, ja też się staram, no i... jest coraz lepiej, coraz... normalniej. Chociaż to nie zmienia faktu, że ciągle czasem boję się jak to będzie...
– Maja, ale...
– Wiem! Tylko... wczoraj o tym wszystkim długo myślałam... – Utkwiła wzrok w blacie.
– Coś się stało?
– Nie... – Potrząsnęła głową. – Po prostu... zgodziłam się jechać z Pawłem w sobotę na urodziny Basi. I boję się. – Podniosła wzrok na dziewczynę. – Jego mama dopiero się dowie, że... jesteśmy razem....
– I będzie tobą zachwycona. – Weszła jej w słowo.
– Ale nie powiesz mi, że to jest zupełnie normalne, kiedy poznając dziewczynę swojego syna jednocześnie dowie się, że ona jest w ciąży. Chyba sama mogę sobie dopowiedzieć, co o mnie pomyśli. – Westchnęła, ponownie spuszczając wzrok.
– Maja, proszę cię. Przecież znasz jego mamę... A poza tym najważniejsze, że się kochacie i wszystko się układa, co?
– Czasem ciągle myślę, czy Paweł nie robi tego wszystkiego...
– Ej! – Przerwała jej. – Przestań gadać głupoty, okej? Bo się z tobą pokłócę!
– Maja... – W tym samym momencie na sali pojawił się Paweł. – Tam jest strasznie dużo roboty... – wskazał w stronę zaplecza – może podrzucę się teraz do domu? Bo potem to ja się już nie wyrwę.
– Niee, zostanę, pogadam z Sylwią... – Uśmiechnęła się. – Dam sobie radę.
– Ale...
– Paweł!
– Okej... – Uniósł dłonie i po chwili z powrotem wyszedł na zaplecze.
– No, bo my tylko o Pawle... – Sylwia spojrzała uważnie na dziewczynę – jak się czujesz, co?
– Dobrze. -- Uśmiechnęła się. – Tylko spaaaać.
– … – Odwzajemniła uśmiech.
– I ciepło. - Westchnęła. – I... – Chciała wyliczać dalej, ale tylko się roześmiała. – Dobrze.
– Poczekaj moment... – Sylwia biorąc tacę, odeszła w stronę stolików.
Przez chwilę siedziała, obserwując salę. W końcu wstała z krzesła i wskazując Sylwii, że zaraz wróci, wyszła na zaplecze.
– Heej, a co tu robisz? W porządku? – Zauważył ją po chwili, opierającą się o ścianę.
– W porządku. – Umiechnęła się. – Chciałam ci tylko coś powiedzieć.
– Co? – Podszedł do niej.
– Że jednak cię lubię. – Uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy i po chwili musnęła jego usta.
– A to nowość... – Odwzajemnił uśmiech i obejmując ją w pasie, zatopił się na dłużej w jej ustach.
– Wiesz co... – Zaczął, kiedy po chwili wtuliła się w jego ramiona. – Jakim ja byłem idiotą...
– Co? – Odsunęła się i uważnie spojrzała mu w oczy.
– Przecież już od dawna mogło być tak pięknie... A ja mówiłem sobie, że taka dziewczyna jak ty, nigdy o mnie w ten sposób nie pomyśli.
– Paweł.
– No co?
– Myślałam tak samo, że zawsze będę dla ciebie tylko przyjaciółką. – Uśmiechnęła się.
– … – Odwzajemnił gest. – Ludzie się schodzą, pojedź do domu. Zamówię ci taksówkę.
– … – Westchnęła. – Może masz rację... Położę się... – Uśmiechnęła się z rozmarzeniem. – Ale dam sobie radę. Przecież tu zaraz jest przystanek...
– Zwariowałaś?
– Ale...
– Majka nie ma mowy. Nie pojedziesz autobusem w tym tłoku. Jest zima, połowa osób chora. Dzwonię po taksówkę.
Usiadła na skrzynce pod ścianę, robiąc nadąsaną minkę. Chociaż trochę ją to denerwowało, to jednak zawsze troska ze strony Pawła powodowała ciepło na jej sercu. W takich momentach widziała jak się martwi i chce dla niej jak najlepiej.
– Uroczo wyglądasz, wiesz? – Uśmiechnął się, chowając telefon do kieszeni. – Chodź. – Wyciągnął do niej rękę, drugą sięgając po swoją kurtkę.
Wyszli razem z magazynu, Maja pożegnała się z Sylwią, obiecując, że na pewno do niej zadzwoni i w końcu wolno ruszyli w stronę wyjścia. Będąc prawie w progu, zauważyli zbliżających się do klubu Kingę z Piotrkiem.
– Czeeść! – Zduńska uśmiechnęła się szeroko, zauważając parę. – Cześć Majka. – Musnęła policzek dziewczyny. – Świetnie wyglądasz.
– Cześć. – Uśmiechnęła się niepewnie. Wiedziała, że Paweł powiedział o dziecku bratu i jego żonie, ale ona sama nie widziała się z nimi od tego czasu. Nie była pewna jak powinna się zachować. Co o niej myślą, jak ją traktują...
– Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
– W porządku. – Przytaknęła. – Wszystko dobrze.
– Musimy się koniecznie spotkać w czwórkę. – Spojrzała ciepło na nich oboje.
Jeszcze kilkanaście minut spędzili rozmawiając. W końcu jednak pod budynek klubu podjechała taksówka Majki. Dziewczyna odetchnęła z ulgą kierując się w stronę samochodu.
– Naprawdę nie musisz się tak denerwować. – Spojrzał na nią kątem oka, ściskając mocniej jej dłoń.
– … – Przytaknęła tylko, uśmiechając się
– Jutro na pół 12?
– Mhm. – Przytaknęła.
– Okej, będę. Uważajcie na siebie. – Uśmiechnął się, otwierając jej drzwi. – Zadzwonię później. – Musnął jej usta.
***
Wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, kiedy Paweł przyjechał po nią w czwartek rano. Otworzyła mu, wpuszczając go do środka i ponownie spojrzała w swoje odbicie, po chwili odwracając się bokiem.
– Musimy jechać... Co ty robisz? – Spojrzał na nią uważniej.
– Paweł, zobacz... – Położyła dłonie na swoim brzuchu. – Widać? Bardzo?
– … – Kąciki jego ust stopniowo zaczęły unosić się ku górze. Podszedł ku niej i stając za nią, wtulił się w jej plecy, obejmując dłońmi jej brzuszek. – Trochę... Pięknie wyglądasz. – Musnął jej głowę.
– … – Westchnęła tylko, spoglądając znowu w lustro.
– Co się dzieje? – Odwrócił ją do siebie przodem, kiedy napotkał jej spojrzenie w odbiciu. – Maja... – Ujął jej twarz w dłonie. – Przecież to dobrze.
– Ale... boję się tego jak wszyscy zaczną zauważać... A w sobotę... – Dodała szeptem. – Ja chcę, żebyśmy powiedzieli twojej mamie, tylko... chyba nie będzie dobrze jak wejdę i od razu się zorientuje... Przecież... Przepraszam, wymyślam sobie...
– Hej... nie płacz. – Starł łzy z jej policzków i mocno przytulił. – Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. I...
– Dobra. Chodźmy już. – Wysunęła się z jego ramion i otarła twarz.
– Nie denerwuj się tak. – Jeszcze raz musnął jej głowę i sięgnął po jej płaszcz.
***
– Jutro na 15, tak? – Spojrzał na Majkę, kiedy wsiedli do samochodu po ostatnich zajęciach.
– Mhm, taak. – Kąciki jej ust uniosły się wysoko ku górze.
– Dlaczego tak na mnie patrzysz? – Roześmiał się. – Pamiętam. O takich rzeczach się nie zapomina. – Uśmiechnął się, spoglądając na nią kątem oka i jednocześnie przekręcając kluczyk w stacyjce.
Komentarze
Prześlij komentarz