Przejdź do głównej zawartości

8.

Budzik już o 7 rano wyrwał ją ze snu. Zaspana usiadła na łóżku, zbierając włosy w kucyk. Za półtorej godziny miała pociąg, na który nie mogła się spóźnić. Zeszła na dół, zjadła szybkie śniadanie i usiadła na kanapie, biorąc telefon w dłonie. Nie mogła zebrać się w sobie, żeby napisać do Zduńskiego. W końcu wystukała: "Przepraszam, że się nie odzywam. Muszę wyjechać na kilka dni, ale naprawdę wszystko jest w porządku. Nie martw się o mnie. Majka." i wcisnęła wyślij. Podobną wiadomość wysłała do matki. Nie potrafiłaby jej teraz wytłumaczyć dlaczego wyjeżdża.
Kilkanaście minut później, chwyciła uszko walizki i wyszła z domu, kierując się w stronę taksówki stojącej pod bramą.
***

Obudził go krótki sygnał, ogłaszający odebranie sms'a. Niechętnie sięgną po komórkę. Dopiero po chwili otworzył zaspane oczy, odczytując wiadomość. Usiadł na łóżku, czytając jeszcze raz. Od kilku dni Majka zachowywała się naprawdę dziwnie. Wyraźnie unikała go, nie odbierała telefonów. Chociaż na początku tygodnia zaczęły się zajęcia, ona jeszcze nie pojawiła się na ani jednych. Próbował wypytać Sylwię co się dzieje, ale dziewczyna uparcie powtarzała, że wszystko jest w porządku, chociaż on był przekonany, że coś nie gra. A teraz jeszcze Maja napisała, że wyjeżdża. Prosiła, żeby się o nią nie martwił, ale jak mógł się nie martwić, skoro o niczym nie miał pojęcia? Do tej pory myślał, że Majka wie, że zawsze może na niego liczyć i że też jest dla niej w pewien sposób ważny.

***


Lubiła to miejsce. Kiedy tylko dotarła pod domek, poczuła panujący tutaj spokój i specyficzny klimat. Weszła do środka, zdjęła kurtkę i od razu rozpaliła w kominku. Po chwili usiadła na kanapie z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach. To wszystko było takie dziwne... Miała nadzieję, że tutaj jakoś to sobie wszystko poukłada. Nie potrafiła pozbyć się z głowy głosu lekarza, który mówił 'To pani dziecko'. Każda myśl o tym powodowała, że na nowo ogarniał ją strach, a do oczu cisnęły się łzy. Przecież nie była gotowa, żeby zostać matką. Tak strasznie bała się, że sobie nie poradzi, że to wszystko będzie ponad jej siły. Dodatkowo zawsze marzyła, że jej dzieci będą mieć szczęśliwą rodzinę, a tymczasem, nie wiedziała, czy jej dziecko będzie miało ojca... Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak miałaby powiedzieć Pawłowi o ciąży...

Nagle z zamyślenia wyrwał ją dzwoniący telefon. Westchnęła, kiedy na wyświetlaczu zobaczyła imię przyjaciółki.
- Przepraszam Sylwia. - Odebrała. - Zapomniałam.
- Ale jesteś już na miejscu?
- Tak... Siedzę sobie przy kominku. - Odpowiedziała.
- Wszystko dobrze?
- Mhm.. Staram się żeby było. Boję się.
- Maja wszystko będzie dobrze, słyszysz? Marzyłaś...
- Marzyłam o szczęśliwej, pełnej rodzinie. - Przerwała jej.
- Musisz porozmawiać...
- Nie. - Znowu jej przerwała. - A przynajmniej jeszcze nie. Nie jestem na to gotowa. Najpierw sama muszę to sobie jakoś ułożyć... A poza tym... nic nas nie łączy.
- Majka, nic?
- Dobra... pogadamy o tym jak wrócę? Odezwę się. Paa. - Rozłączyła się, odkładając telefon na stolik.
Wstała z kanapy, podchodząc do okna. Kolejny raz dała Sylwii do zrozumienia, że nic jej nie łączy z ojcem Maleństwa, tylko czy to była prawda? Przecież nie mogła zaprzeczyć – Paweł mimo wszystko był dla niej ważny. Po chwili założyła kurtkę i wyszła do ogrodu.
***

Obiecał sobie, że tego dnia nie odpuści Sylwii, dopóki czegoś się nie dowie. Kiedy tylko wszedł do 'Oazy', od razu skierował się ku barowi.
- Cześć. - Spojrzał na dziewczynę.
- Hej. - Uśmiechnęła się.
- Sylwia... - zaczął – ja wiem, że przyjaźnisz się z Majką i na pewno obiecałaś jej, że nic mi nie powiesz, ale zrozum, że ja też się o nią martwię. Ona normalnie się tak nie zachowuje.
- Paweł, ale ja w ogóle nie wiem o czym ty mówisz. - Spojrzała na niego przelotnie. - Wszystko jest w porządku.
- Tak, Majka napisała mi to samo dzisiaj rano. Dlaczego wyjechała?
- ... - Przez moment milczała, w ogóle nie wiedząc co ma odpowiedzieć. - Paweł, posłuchaj... - w końcu podniosła na niego wzrok – nie wiem dlaczego Majka cię unika, nie chce z tobą rozmawiać. Nie chciała mi tego wytłumaczyć, ale... nic złego się nie dzieje. Naprawdę.
Uśmiechnął się do niej tylko blado, przytakując głową. Wiedział, że nic nie mu nie powie, a i miał wrażenie, że dziewczyna naprawdę niektórych rzeczy nie rozumie.

***

Kolejnego dnia obudziła się już o świcie. Gdy otworzyła oczy, w pierwszej chwili nie poznała pokoju, w którym się znajdowała. Dopiero kilka sekund później uświadomiła sobie, że to właśnie tutaj spędzała wszystkie wakacje, święta... Usiadła w łóżku, opierając się o ścianę i spoglądając w okno. Uśmiechnęła się blado, kiedy dostrzegła delikatnie prószący śnieg.

Po chwili zawahania, jakby bojąc się wykonać ten gest, położyła dłoń na swoim zupełnie płaskim jeszcze brzuszku.
- Naprawdę tam jesteś? - Wyszeptała, czując że w oczach powoli zaczynając jej się gromadzić łzy. - Jestem... Przepraszam... - Nie potrafiła dokończyć zdania. Rozkleiła się zupełnie, gładząc delikatnie brzuszek.

Z każdą chwilą myśl, że za jakiś czas w jej życiu pojawi się mała istotka, coraz bardziej do niej docierała. Nie potrafiła określić co czuła... Dalej się bała, może nawet coraz bardziej, bo postanowiła w poniedziałek wrócić na studia. Musiała skończyć rok, a tym samym za jakiś czas Paweł tak czy tak się dowie, zauważy... Powinna mu powiedzieć. Im wcześniej to zrobi, tym lepiej.
Z drugiej strony, świadomość, że nosi pod sercem nowe życie była czymś niesamowitym.

Paweł kilka razy próbował się do niej dodzwonić, ale ani razu nie odebrała. W końcu chociaż niepokoił się coraz bardziej zrezygnował, czując, że i tak niczego nie wskóra.
***

W ten weekend Sylwia miała pracować. Już przed 10 w sobotę pojawiła się w 'Oazie'. Co jakiś czas zerkała na komórkę i Pawła, zastanawiając się co zrobić. Już poprzedniego wieczoru w jej głowie pojawił się pewien pomysł. W końcu sięgnęła po telefon, wybierając odpowiedni numer.
- Cześć Sylwek. - Po kilku sygnałach usłyszała po drugiej stronie głos przyjaciółki.
- Cześć, jak tam?
- Dobrze... Lepiej.
- Mam pomysł... - Zaczęła niepewnie. - Poproszę Pawła o dwa dni wolnego, przyjadę do ciebie..
- Sylwia... - Chciała coś powiedzieć, zaprotestować, ale od razu Okońska jej przerwała.
- Wiem, chciałaś być sama, ale już minęły dwa dni, przemyślałaś sobie wszystko, prawda? Musisz też z kimś porozmawiać, a ja się o ciebie martwię...
- ... - Westchnęła, zastanawiając się nad słowami dziewczyny. - Przyjdę po ciebie na dworzec.
- W takim razie do zobaczenia. - Uśmiechnęła się. - Trzymaj się Mała. - Rozłączyła się, odwracając w stronę w sali. Chciała pójść do Pawła, kiedy nagle dostrzegła go za sobą.
- O, właśnie miałam iść do ciebie, mam prośbę. - Zaczęła niepewnie, nie wiedząc ile usłyszał. - Potrzebuję wolne dzisiaj i jutro.
- Jadę z tobą. - Oświadczył, nie pytając o nic.
- Co? Ale dokąd?
- Przecież jedziesz do Majki. Tylko ją nazywasz 'Mała'.
- Ale...
- Nie ale. Sylwia zrozum...
- Rozumiem! - Tym razem ona nie pozwoliła mu dokończyć. - Okej, ja też się o nią martwię. Coś się dzieje, masz rację. Nie powinnam ci mówić nawet tego, bo mnie o to prosiła, ale ty nie ustąpisz, prawda? Tylko Maja z jakiegoś powodu nie chce z tobą rozmawiać.
- I właśnie chciałbym się dowiedzieć dlaczego! Majka nigdy nie zostawiłaby wszystkiego, studiów od tak. Ona jest uparta, jak się raz czegoś uczepi i zacznie powtarzać 'nie' to będzie to powtarzać w kółko, rozumiesz? Gdzie jest? Krynica?
- ...
- Samochodem, będziemy koło 16. Za dwie godziny po ciebie podjadę. - Oświadczył, sięgając po kurtkę i kierując ku drzwiom, nie dając jej nawet szansy zaprotestować.



Komentarze

Prześlij komentarz